Portugalia, to nie tylko Lizbona
Odwieczna walka miedzy Porto a Lizboną, toczy się nie tylko pomiędzy turystami,. ale także wśród mieszkańców obu miast:)
Jeden barman z Porto, bardzo miły, sympatyczny, rockendrolowiec w średnim wieku, wręcz z wyrzutem do nas, dlaczego zatrzymaliśmy się w Lizbonie, a nie w Porto na dłużej?
Zupełnie przypomina mi to walkę Krakowa z Warszawą, choć gdybym miała porównać Porto do któregoś z polskich miast, zdecydowanie byłby to Gdańsk:)
Sami zobaczcie:
Sintra
Będąc w Portugalii, koniecznie trzeba udać się w głąb lądu, jakieś 40 minut pociągiem od Lizbony na północny-zachód.
Sintra, malutka miejscowość, która skrywa w swych zakamarkach piękne architektoniczne cuda, sama w sobie miejscowość jest magiczna, te kolory i malutkie uliczki….
Cabo da Roca
Po Wizycie w Sintrze, załapaliśmy się na zachód słońca w Capo de Roca, miejscu najdalej wysuniętym na Zachód. Choć Francuzi utrzymują, że takim miejscem jest Pointe du Raz w Bretanii.
No cóż, w obu miejscach byłam, w obu miejscach widać Ameryke ;)
Cascais
Cascais nocą, poza sezonem jest naprawdę piękne.
Jest to kurort, gdzie mieszkańcy stolicy przybywają latem, w poszukiwaniu miejsca do opalania.
Piękne plaże, mariny, zatoki…
Zupełnie rozświetlił mi się obraz nieznanej dla mnie Portugalii.
Wspaniały kraj, jakże inspirujący, jak magiczny.
I nie wiedzieć czemu, za sprawą tej architektury? Pięknej pogody, którą mieliśmy?
A może magia kryje się gdzie indziej?
Wrócę.
To jest pewne:)