Pierwszy jogowo-rowerowy wyjazd za nami! Ach co to był za weekend. Pogoda próbowała nam pokrzyżować plany, ale my twardzi, niezłomni, wytrwaliśmy w swoich rowerowych planach:-) Jak się okazuje, jest to doskonałe połączenie, bo po rowerowych tripach nie ma zakwasów, jeśli wytrwale ćwiczysz, rozciągasz się, a to rozciąganie jest pełnometrażową sesją jogową, a nie pięciominutowym stretchingiem, to budzisz się jak nowo narodzony i możesz przenosić góry:-) A jak to wszystko wyglądało, przeczytaj koniecznie:)
Dzień 1 – Piątek 16/10/20
Przybywamy na miejsce, do Pensjonatu Ślężański Młyn w Szczepanowie:
http://www.slezanskimlyn.wroc.pl/
Lokujemy się w pokojach i przebieramy na rowerowy trip.
Ruszamy w stronę Sobótki, aby zahaczyć o Zamek Górka. W związku z tym, że w piątek jest mokro i wietrznie, ograniczamy się do 20 km po okolicy, aby mieć siły na kolejne dni.
Wracamy do pensjonatu na obiadokolację, po czym rozpoczynają się dyskusje przy stole. A wieczorkiem jogowa sesja na rozluźnienie:) w takich oto okolicznościach:
Dzień 2 – Sobota 17/10/20
Rano joga na rozgrzewkę, śniadanie i ruszamy na Przełęcz Tąpadła. Ale jak to zazwyczaj w dobrych planach bywa, zawsze musi być niespodzianka:-)
Najpierw „skończył się” rower jednej z uczestniczek, do tego stopnia, że aż wył, aby się zatrzymać :D
A po drugie, cały precyzyjny plan zrobienia pętelki wokół Ślęży, diabli wzięli, bo deszcz, który miał tylko siąpić przez godzinę, postanowił zostać z nami dłużej i z mikro deszczu zrobiła się niezła ulewa. Niemniej jednak nie zakończyliśmy wyprawy, tylko zmieniliśmy jej bieg – kierunek Sobótka i plan B, czyli odwiedziny Pizzerii Peleton, aby się ogrzać i zjeść pizzę. Ale jak się okazało, też nie było nam dane, bo pizzeria była czynna dopiero od 15.00, a my (cali mokrzy) dotarliśmy tam ok.13.00, zatem stacją na coś ciepłego, była w Villa Sobótka!
Dzięki tym zmianom, zrobiliśmy swój dzienny dystans, więc mimo zimna i deszczu, też byliśmy zadowoleni:-)
Ekipa od robienia cudów na szosie:D
PIZZERIA PELETON – SOBÓTKA:
Jednak nie odpuściliśmy wizyty w w pizzerii, ale byliśmy po obiedzie, więc zamiast pizzy, była tylko herbatka:)
Dzień 3 – Niedziela 18/10/20
Po porannej jodze i pysznym śniadaniu, w ostatni dzień naszej wyprawy, pogoda postanowiła być łaskawsza i obdarowała nas, o dziwo, tylko wiatrem, a na Przełęczy Tąpadła nawet wyszło słońce. Zaś w drodze powrotnej świeciło dość długo. Wszak były momenty, kiedy mocniej musiałam trzymać kierownicy, gdyż wiatr za wszelką cenę chciał mnie zrzucić z roweru, ale nie dałam się :D
Przełęcz Tąpadła:
Tak oto w przerwie: kilka chwil na rozmowę, kilka łyków wody i zjedzenie batonika, aby uzupełnić węglowodany. Koniecznie grupowa fotka:
Fit Street Bike & Yoga – podsumowanie:
Była to piękna trasa w kolorach jesieni, z wiatrem we włosach, na twarzy, ze łzami w oczach (od wiatru) i jakiejś takiej radości, że cały nasz wyjazd, mimo zimna i deszczu był jednak super wyprawą.
Każdy z nas zmagał się ze swoimi słabościami, czy to na szosie, czy na macie. Czy z zimnem, deszczem, czy z wiatrem. Mając kontuzje, rower mniej sprawny, lub bez przerzutek (to ja – #mylegsmygears).
Jedno jest pewne – jesteśmy Rowerowymi Freakmi! Wspaniale jest łączyć różne aktywności, a joga i rower to moje ulubione!
Kolejna edycja Fit Street Bike & Yoga już w kwietniu!
Dziękujemy najpiękniej i najmocniej. Zapraszamy do udziału w kolejnej wyprawie:)
Małgosia & Ola
Wpis zmodyfikowany 9 listopada 2020 10:34